sobota, 22 listopada 2014

STOP RZEŹNI KONI!

Hej, dosłownie przed chwilą przyjaciółka (Aria) pokazała mi jedną rzecz, od której dostałam normalnie dreszczy. Nie będę dużo opowiadać tylko pokażę wam jeden artykuł. Jest na temat rzeźni dla koni we Włoszech.... Obejrzyjcie artykuł a po prostu dostaniecie szału że coś takiego istnieje. Podpisz petycję! Pomóżmy koniom!

http://www.otwarteklatki.pl/petycja-do-ambasady-wloch/#.VHDUs4uG9jY

Rozdział 1

Dwa dni przed obozem ...
Dzień dobiegał końca, jednak słońce ciągle dawało o sobie znaki. Sprawdzałam czy wszystko spakowałam i wychodziło na to, że tak. Nie miałam jednak 'prawdziwego' ubrania na konia. Moje stare bryczesy były już dużo za małe, ale w szafie znalazłam stare sztyblety mojej mamy. Dostała je na 17 urodziny, ale nie wkładała ich, więc były w idealnym stanie. Kilka par leginsów może zastąpić mi bryczesy, a to toczek można chyba tam wypożyczyć. Po wyczerpującej pracy, rzuciłam się na łóżko by odpocząć i oczyścić umysł od obowiązków. Wtedy zaczęłam myśleć o obozie. Czy ludzie tam mnie zaakceptują? Co jeśli będę samotna? Czy ja jeszcze pamiętam jak się jeździ? Miliardy złych myśli dręczyły mój umysł. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Nie ruszając się z łóżka krzyknęłam tylko: Wejdź mamo! Ona weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Myślę, że nie będzie taka cudowna jak akademia, ale również powinna ci się spodobać.- powiedziała i wyciągnęła zza siebie jakieś coś zawinięte w worek. Nigdy bym się nie spodziewała, że to czego mi brakowało samo do mnie przyjdzie. Z worka rozwinęłam przepiękne bryczesy. Miały one kolor pudrowy róż (ciemniejszy) i beżowy lej (pełny). Przez chwile nie mogłam z siebie wydusić słowa. Moje usta były otwarte. Byłam w takim szoku, że moja mama, aż tak się dla mnie poświęca. W sumie było to też dla mnie nieco podejrzane, ale w tamtej chwili nie chciałam o tym myśleć.
- Ja.. ja.. nie mogę ich przyjąć, mamo, wiem że nie stać cię na takie rzeczy dla mnie.. Oddaj je, proszę.- w głębi duszy chciałam je zatrzymać dla siebie, ale musiałam postąpić godnie dobrej córki.
- Ależ nie ma mowy!- zaczęła- Po za tym o pieniądze to ja się powinnam martwić, a nie ty, więc bierzesz je dla siebie, albo się obrażę.
Spojrzałam na mamę błagalnym wzrokiem. 
- No dobrze, ale proszę, nie wydawaj na mnie już takich pieniędzy...
- Zmieniając temat, spakowałaś się już- zapytała.
- No tak, chyba tak..- jedno ciągle nie dawało mi spokoju więc zapytałam ponownie- Mamo, nie chcę cię denerwować, ale proszę odpowiedz mi, skąd masz na to pieniądze? Wcześniej nie mogłaś mi nawet sfinansować wyjazdu szkolnego, a teraz? Kupujesz mi ciuchy, które nie kosztują na pewno mniej niż trzy stówy. Martwię się, nie miej mnie za złe...
Mama westchnęła, odwróciła wzrok i po chwili milczenia odpowiedziała:
- Może powinnam ci to wcześniej powiedzieć.. Nie dawno..- zaczęła- Nie dawno poznałam mężczyznę. Jest on z mojej pracy, ma na imię Jonh. Jest  bogaty i powiedział, że może nas wesprzeć finansowo.
- Tak bez warunków?- zdziwiłam się.
- No nie, powiedział, że będzie nam pomagał, ale za to całe wakacje muszę spędzić u niego w firmie, pracując. Pierwszym pomysłem było, aby gdzieś cię wysłać, gdzieś gdzie będziesz szczęśliwa. Kiedy usłyszałam o akademii i zobaczyłam koszty, pomyślałam, że to moje koło ratunkowe. Tam będzie ci dobrze, więc czemu nie? Kocham cię Clar i chcę dla ciebie jak najlepiej, 
Bez słów rzuciłam się mamie na szyję, przytulając ją z całych sił. Ona była dla mnie najważniejsza, nie myśląc o sobie, chciała, by mi było dobrze. Była najwspanialszą osobą jaką znam. 
Puściłam ją i szepnęłam:
- Kocham cię mamo, kocham cię bardzo,
Po tych słowach mama wstała uśmiechnięta i wyszła do kuchni, aby zrobić kolację. Jutro będzie mój ciężki dzień. Musiałam wcześniej położyć się spać. W łóżku jeszcze myślałam o tej sprawie, kim jest Jonh i dlaczego moja mama? 
Wtedy przypomniało mi się moje znalezisko.. NASZYJNIK! Wstałam po cichu i wzięłam go z kieszeni moich spodni. Pocierając palcem i szorując zmywaczem do paznokci wreszcie medalik nabrał kształtu. Przypominał małego, galopującego konia. Z tyłu znajdował się jakiś napis. Był bardzo mały i niewyraźny. Przymrużyłam oczy i zobaczyłam napis: Will i Amy Anderson 1993.
Zaraz zaraz, czy to możliwe?! Amy Anderson to przecież moja mama, a Will... Kim był Will? Mój ojciec miał na imię Jacob, więc nie mógł być to on. Co tu się dzieje... 
Nie mogłam w to uwierzyć. Rzuciłam naszyjnik na biurko i odwróciłam się na bok zamykając oczy Mam już dość tych tajemnic... Co jeszcze się wydarzy?

~*~*~*~

Rano obudziłam się sama. To dzisiaj jest ten dzień.. Chciałam zebrać się jak najszybciej, bo wiedziałam, że będę miała więcej czasu na pożegnanie z mamą. Kiedy się podniosłam wszystko było rozmazane i ledwo widziałam na oczy. Poranna toaleta obudziła mnie na tyle, abym trzeźwo myślała. Przez cały ten czas zapomniałam o jednym, która tak na prawdę jest godzina. Zerknęłam na zegarek w telefonie, była 6;30, czyli obudziłam się idealnie (o 8;00 miałam busa). Ubranie miałam naszykowane, w planach był bordowy t-shirt i krótkie, czarne spodenki. Kiedy się już ubrałam wybiegłam do kuchni.
- Jestem gotowa... Co na śniadanie?- zapytałam
- Dzisiaj jajecznica na boczku, czyli coś co lubisz, trzeba dobrze rozpocząć ten dzień.- odpowiedziała mama.
Obym i tak rozpoczęła... Usiadłam do stołu będąc jeszcze trochę zaspana. Oparłam brodę o rękę i siedziałam tak do puki mam nie wtrąciła:
- Uważaj bo gorące- i podała mi śniadanie na stół.
Para dmuchnęła mi w twarz. Odsunęłam się nieco od talerza, który był serio bardzo gorący. Wyszłam z założenia, że trochę podmucham i będzie ok. Wzięłam się do roboty. Wszystko tak pięknie pachniało, że nie chciałam myśleć o tym, że jest gorące. Zanim się obejrzałam wszystko już zjadałam, a raczej wciągnęłam jak odkurzacz. Włożyłam talerz do zmywarki poszłam znieść walizki na dół. Nie było ich dużo... Dobra jak dla mnie i tak wystarczająco za dużo. Walizka, torba, bagaż podręczy w postaci kolejnej, mniejszej torby. I tak połowę z tego nie użyję, ale cóż...
 Obie z mamą włożyłyśmy bagaż do samochodu. Teraz zostało tylko dotrzeć na dworzec na czas. Wsiadając do samochodu miałam pewne obawy, ale nie mogłam się teraz wycofać.
- No to będziesz jechała tym pociągiem całe 2 godziny- zaczęła rozmowę mama- pamiętaj, że każdego dnia masz mi pisać jak to jest fajnie! I dzwoń jak będziesz mogła, a jak wrócisz to może pójdziemy obie na jazdę do jakiejś stajni.. Będzie fajnie, pamiętaj, że jesteś moją najukochańszą, najwspanialszą i najpiękniejszą córeczką, która zawsze da sobie radę w życiu, okej?
- Okej - powiedziałam uśmiechając się przy tym.
- I jak dojedziesz na miejsce to do mnie zadzwoń i powiedz czy jest ładnie, jakie okolice, kogo poznałaś. Pamiętasz jak się jeździ konno, prawda? Na pewno prawda!
- Tak mamo, będę pamiętać o... wszystkim tym co mi powiedziałaś.
- Denerwujesz się? Bo ja tak, chyba nawet bardziej niż ty...
- Wątpię...
-A czego się boisz? Nie stresuj się, ja się nie stresuję.
Moja mama zaczynała mnie już trochę śmieszyć, bo cały czas zmieniała zdanie. Po kilkuminutowej rozmowie dotarliśmy na dworzec centralny. Mieliśmy się skierować na peron 3 gdzie miał być mój pociąg. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się w tamto miejsce.
Pociąg do  Blackaud odjeżdża za 10 minut!
Kiedy usłyszałyśmy ten komunikat przyspieszyłyśmy tępo. Po chwili byłyśmy już przed pociągiem. Mama weszła ze mną i pomogła mi włożyć walizki do góry.
- No to kochanie do za dwa  miesiące- powiedziała mama z łzą w oku.
- Nie płacz, będziemy miały kontakt, obiecuję- starałam się pocieszyć mamę.
- Nie płaczę, trzymaj się, pamiętaj, że jesteś najważniejsza w moim życiu i co by się nie wydarzyło zawsze będziemy razem, nawet na odległość. Kocham cię najmocniej i te dwa miesiące spłyną nam bardzo szybko jeśli będziemy obie tak myśleć. Clar jakby wydarzyło się cokolwiek złego, to przysięgam, że rzucam wszystko i jadę po ciebie, tylko mi powiedz, jasne? Do zobaczenia moja kochana, dorosła córeczko.
Po tych słowach serce mi zmiękło do maksimum i rozkleiłam się na całego. Bez słów, bez myśli, zawsze ona jest dla mnie najważniejsza.
- Muszę iść skarbie, trzymaj się.
- Pa mamo, kocham cię...
Nasze sklejone dłonie puściły się i mama odeszła powoli machając mi jeszcze, aż pociąg odjechał. Czułam się taka samotna, bez nikogo. Postanowiłam wtedy napisać do Chrisa.

Do: Chris <3
Nie chciałam ci o tym wcześniej mówić, bo nie było okazji. Wyjeżdżam do Blackaud, do akademii. Szkoda, że nie obchodziło cię to wcześniej, co najmniej tak to odebrałam. Miłych wakacji kochanie! :)

Byłam oblana łzami, tak na prawdę nie wiedziałam czemu płaczę. Może z bezsilności, ze strachu? Może to mnie przerosło? Ale bolało mnie też to że mój Chris, którego tak kocham, nie odwzajemnia moich uczuć. Złe myśli dotyczące akademii wróciły. Znowu to wszystko mnie dręczyło. Oparłam głowę delikatnie przechylając ją. Nagle poczułam wibrację. Był to sms od...

Od: Chris <3
Mogłaś mi powiedzieć... To nie jest moja wina, nie uciekaj od problemów Clar. Obchodzisz mnie i to bardzo, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż twoje 'odbieranie' rzeczy. Powodzenia w akademii. 

Dupek. Obchodzę go, ale ma ważniejsze sprawy na głowie. Może przesadzam? Nie ważne, w sumie akademia pozwoli mi zacząć wszystko od nowa. WSZYSTKO OD NOWA. Było tak wcześnie, ciekawe czemu jeszcze nie śpi... Zdziwiło mnie to, bo Chris zawsze dosypia godziny 12. Ale to nie było teraz najważniejsze... Za niecałe 2 godziny będę w akademii i odbędzie się moja pierwsza jazda. Otarłam łzy z policzków. Byłam gotowa na wszystko, znowu. Czasami słabość daje ci siłę, w moim przypadku często tak jest. Nastawiłam sobie budzik na za półtorej godziny. Postanowiłam się zdrzemnąć, bo nie wytrzymałabym tej presji. Smacznych snów Clar...

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
I oto (przez niektórych) oczekiwany pierwszy rozdział. Mam też kilka informacji dla was. Rozdziały będą dodawane ok. co tydzień, najczęściej w soboty :) Wracając do rozdziału, jak widzicie Clarie jest typową nastolatką ,raz płacze raz się śmieje xd Nie no mimo wszystko ją lubię :D W tym drugim rozdziale to postaram się już wkręcić na sto procent haha. Nie wiem czemu, ale chciałam bardzo szybko skończyć ten rozdział ;o Uważam, że jest całkiem spoko, ale prolog wyszedł lepszy. Mimo wszystko tu więcej się dzieje. I chciałabym podziękować Szałwii za komentowanie i bycie aktywną na moim blogu bo to wielka przyjemność że ktoś to czyta. Do zobaczenia za niedługo papap :**

AlvyWays

sobota, 15 listopada 2014

Prolog

Życie nastolatki nie jest proste, nie wtedy, kiedy nie wiemy co tak naprawdę przed nami. Przejmujemy się rzeczami nieważnymi, bo nie wiemy co jest ważne w naszym życiu. W tym okresie uważamy, że możemy przewidzieć co nas spotka i że głupie gadanie rodziców to tylko ICH błędy z przeszłości, że teraz są inne czasy. Nie zgodzimy się z tym do puki nie przeżyjemy tego sami. Nasi rówieśnicy, sympatie... co oni o nas myślą? A raczej co my o nich myślimy? Jestem teraz nastolatką, jak chyba większość z was i również mam swoje pasje, nie jedną, jestem niezdecydowana i ciągle podciągam poprzeczkę. Jednak kiedy już poczujesz, że masz wszystko, wszytko czego chcesz i nagle to tracisz... tak nagle, bez powodu. Co czujesz? W takich chwilach trzeba zachować zimną krew i iść przed siebie- takie jest moje zdanie. Możecie się z tym nie zgadzać, dla mnie też to było niemożliwe. Każdego z nas to zaboli, od razu nie pójdzie w zapomnienie. Kochasz kogoś? Daj mu wolność, niech żyje po swojemu, skoro tego pragnie. Nie zabronisz, nic nie zrobisz. Jak kochasz to kochaj, ale nic na siłę. Tak gadam i gadam, a wy nie wiecie o co chodzi. Opowiem teraz historię, która wydarzyła się nieco wcześniej... Historia dziewczyny takiej jak my wszyscy. Jej życie jest pełne niespodziewanych historii, których być może się nie spodziewamy.. Cóż wystarczy poczekać, aż wszystko się rozkręci.. Zaczynamy ...

 ~*~*~*~

Koniec szkoły, początek wakacji.. Dla niektórych to spełnienie marzeń, można zacząć wszystko od nowa. Różne wyjazdy, za granicę do pięknych miejsc, to nie dla mnie, niestety. Gdybym mogła.. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze i nic z tym nie zrobimy. Wtedy ja Clarie Anderson miałam taki dzień- zakończenie roku szkolnego. Uczęszczam do LO*, druga klasa. Bywa to męczące, ale jak już przychodzi koniec, to czasem mimo wszystko się tęskni. Ludzie, których uwielbiasz i nienawidzisz. Ale skończmy ten temat.
Smacznie sobie spałam kiedy nagle obudził mnie głośny dźwięk, tak to był budzik. Trzepiąc ręką po całej szafce wreszcie udało mi się trafić w mały punk "OFF". Przewróciłam się dwa razy na boki i w końcu dotarło do mnie iż dzisiaj zakończenie roku. Gwałtownym ruchem zwaliłam kołdrę na podłogę. Usiadłam na łóżku i ogarnęłam moje włosy, które kleiły mi się do twarzy. No to czas wstawać! Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Umyłam dokładnie twarz, a włosy związałam w niedokładną kitkę. Jeszcze przez chwilę przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Starałam zachować uśmiech jaki dotychczas mi towarzyszył. Zawróciłam do mojego pokoju gdzie miałam naszykowane ubrania na koniec. Ubrałam koronkową, białą sukienkę i czarne rajstopy. Do tego w planach miały być białe balerinki. Po ubraniu się rozpuściłam kitkę i dokładnie uczesałam włosy, które pod koniec związałam w warkocz. Postanowiłam zrobić sobie delikatny makijaż, więc poszłam po kosmetyczkę i przed wielkim lustrem w pokoju zaczęłam się malować. Były to tylko kreski, biały cień do oczu i kilka machnięć pędzelkiem z pudrem. Byłam mniej więcej gotowa. Zeszłam do kuchni gdzie siedziała moja mama i oglądała jakiś program kulinarny w telewizji. Zakradłam się i sięgnęłam po płatki z najbliższej szafki. Moja mama z refleksem godnym podziwu odwróciła głowę i od razu wtrąciła:
- Wiedziałam, najpierw zjesz kanapkę!- zawsze tak mówiła, kiedy będąc jeszcze małą dziewczynką podjadałam słodycze z szafek. Ja zawsze z obrażoną miną ulegałam, jakoś nie zamierzałam dyskutować, a co dopiero teraz. 
- Jakbym się nie zakradła i tak mnie usłyszysz.- powiedziałam i ruszyłam po chleb. 
Posmarowałam go masłem i nałożyłam szynkę i sałatę. Na to jeszcze plasterki ogórka. Wiedziałam, że po tym nie będę miała ochoty na nic innego. Usiadłam na kanapie obok mamy i podpatrywałam co ogląda. Niestety program właśnie się skończył. Mama zgasiła telewizor. 
- Jedz szybko bo się spóźnisz! Ciągle mam ci o tym przypominać?- powiedziała z uśmiechem.
Po zjedzeniu kanapki byłam gotowa, no jeszcze tylko zęby, które od razu umyłam. Wzięłam prezenty dla nauczycielek i żegnając się z mamą ruszyłam w stronę szkoły, nie była ona daleko. Kilka ulic i byłam na miejscu. Przed wielkim budynkiem zebrały się już tłumy. W tych tłumach zauważyłam mojego chłopaka- Chrisa. Byliśmy ze sobą od niedawna, jednak czułam, że coś z tego będzie. Jeszcze nikogo tak nie kochałam. Podbiegłam do niego i przytuliłam bardzo mocno. Był ubrany w białą koszulę z krawatem i czarne spodnie. Jak zwykle przywitał mnie z uśmiechem.
- Witaj księżniczko, czekałem na ciebie. Jak ci minęła noc?- zapytał.
Ja wpatrzona w jego uśmiech i białe zęby odpowiedziałam:
- Nie było źle, a jak u ciebie? Jeny, pomyśleć, że to już koniec... 
Nie odpowiadając złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do hali, gdzie odbywało się zakończenie. Zajęliśmy miejsca. Czekałam jeszcze tylko na jedną osobę, moją jak dotychczas najlepszą przyjaciółkę- Melanie. Była nieśmiała, ale kiedy już się ją pozna, cudowna dziewczyna. Wszyscy już byli na miejscach, na halę przyszedł sam pan dyrektor Agnis. Popukał w mikrofon by sprawdzić działanie urządzenia. Zapadła cisza. Ta cisza nie trwała długo.. Po chwili przerwało ją uderzenie drzwi i biegnąca Melanie. Pierwszy raz w życiu się spóźniła. Z spuszczoną głową podbiegła do mnie i usiadła obok. Przytuliłyśmy się szepcząc sobie tylko cześć. Mr Agnis rozpoczął przemowę....

*~*~*~*

Kiedy dobiegł koniec wszyscy wręczyli nauczycielom prezenty i rozeszli się. Nasza trójka zatrzymała się w tym samym miejscu, przed szkołą. 
- No to już koniec- zaczęłam pierwsza- mam nadzieję że zobaczymy się w wakacje.
- Ja za tydzień wyjeżdżam to Tunezji na całe dwa miesiące, niestety, ale po wakacjach coś się zrobi- powiedziała z krzywą miną Mel.
- Ja natomiast- wtrącił Chris- Ja... Ja jadę ze starymi nad morze. Może jak wrócę to coś się wymyśli.
Uśmiech uciekł z twarzy. Wyglądało to jakby chcieli się wymigać od spotkania ze mną. Cóż, nie będę napierać. Pomyślałam i odeszłam w innym kierunku krzycząc na końcu:
- Ja już idę, spieszę się.
Kolejne samotne wakacje. Tylko ja, moje łóżko, książki i komputer. Mama nie miała wystarczająco pieniędzy żebyśmy gdzieś wyjechali. Gdyby tata żył... Ale nie miałam co narzekać, bo nigdy jakoś szczególnie się nie nudziłam. 
Szłam kolejną z ulic, aż tu nagle wpadł mi do głowy pomysł aby iść na skróty, parkiem, dawno tam nie byłam. Zawróciłam i zamiast w lewo, poszłam w prawo. Kilka kroków później zobaczyłam wokoło zieleń. Było tam tak pięknie, chyba serio dawno tam nie byłam. Wszystko tam tryskało radością, mnóstwo kwiatów, w najróżniejszych kolorach. Było idealnie. Stawiając kolejne kroki doszłam do najlepszej niespodzianki. Przede mną stała niewielka fontanna. Była do prawdy przecudowna. Mały gejzer rozpryskiwał się na wszystkie strony świata. Po jego bokach były cztery mniejsze gejzery. Podeszłam bliżej niej. W tej właśnie chwili zawiał wiatr i wszystkie krople 'rzuciły się' na mnie, przez co zaczęłam się śmiać. Nie byłam jakoś bardzo mokra, tylko trochę. Usiadłam na fontannie w bezpiecznym miejscu i włożyłam rękę do wody. Była bardzo zimna, ale jakoś nie zamierzałam jej wyciągać. Niespodziewanie straciłam równowagę i całą moją rękę 'porwała' woda. Poczułam dno. Od razu po tym, zabrałam rękę i zdałam sobie sprawę z tego, że się skaleczyłam. Spojrzałam na rękę. Nie leciała mi z niej krew. Zainteresowało mnie co takiego mnie skaleczyło, więc zajrzałam w głąb wody. Ponownie, jednak teraz delikatniej, włożyłam tam rękę. Natknęłam się na przedmiot. Od razu go wyciągnęłam. Tajemniczym czymś, które sprawiło mi ból okazał się jakiś naszyjnik. Był zardzewiały i brudny. Na średniej długości łańcuszku znajdował się jakiś medalik, jednak przez bród nie wiedziałam co to. Schowałam znalezisko do kieszeni i ruszyłam w stronę domu. Powiem, że się przedłużyło...
 Minęło kilka minut i już znajdowałam się pod domem, Weszłam jakby nigdy nic. 
- Już jestem, mamo!- krzyknęłam, zamykając drzwi. 
Nie usłyszałam odpowiedzi. Pomyślałam, że mama jest w łazience i mnie nie słyszała. Miałam rację. Po chwili zobaczyłam ją:
- Czemu tak długo?- zapytała- Martwiłam się.
- Niepotrzebnie, przedłużyło się tylko.- skłamałam. 
Mama wyciągnęła coś z kieszeni spodni i trzymała w ręce schowane z tyłu. 
- Mam coś dla ciebie...- rzekła i wręczyła mi jakieś kartki papieru. 
Bez wahania zobaczyłam co to takiego. Na nagłówku znajdował się napis : 'Akademia UnderCover zaprasza.' Wiedziałam doskonale o co chodzi. Najwspanialsza akademia konna, moim marzeniem było tam pojechać. Skoczyłam mamie na szyję i dałam wielkiego buziaka w policzek. 
- Jesteś najlepsza! Ale zaraz zaraz- przerwałam- Skąd wzięłaś pieniądze, aby mi to sfinansować?.
- To już moja sprawa kotku, a teraz przygotuj się do pakowania, obóz już za tydzień !

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Okej, kilka słów ode mnie.:
Przepraszam, że to tak długo trwało, ale miałam mały wypadek z tekstem w tym rozdziale, wszystko co napisałam zamieniło się w jakieś znaki i nie wiedziałam jak to 'odczarować'. Na szczęście, nie wiem jakim cudem, zapisałam to sobie w innym pliku. Jak tylko go znalazłam zaczęłam kontynuacje i oto dzisiaj jest! Mam nadzieję, że wam się podoba i czekam na opinię.! Jest mi miło, że ktoś tu zagląda. Jesteście świetni, pozdrawiam was kochani :D

AlvyWays :>