Dwa dni przed obozem ...
Dzień dobiegał końca, jednak słońce ciągle dawało o sobie znaki. Sprawdzałam czy wszystko spakowałam i wychodziło na to, że tak. Nie miałam jednak 'prawdziwego' ubrania na konia. Moje stare bryczesy były już dużo za małe, ale w szafie znalazłam stare sztyblety mojej mamy. Dostała je na 17 urodziny, ale nie wkładała ich, więc były w idealnym stanie. Kilka par leginsów może zastąpić mi bryczesy, a to toczek można chyba tam wypożyczyć. Po wyczerpującej pracy, rzuciłam się na łóżko by odpocząć i oczyścić umysł od obowiązków. Wtedy zaczęłam myśleć o obozie. Czy ludzie tam mnie zaakceptują? Co jeśli będę samotna? Czy ja jeszcze pamiętam jak się jeździ? Miliardy złych myśli dręczyły mój umysł. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Nie ruszając się z łóżka krzyknęłam tylko: Wejdź mamo! Ona weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Myślę, że nie będzie taka cudowna jak akademia, ale również powinna ci się spodobać.- powiedziała i wyciągnęła zza siebie jakieś coś zawinięte w worek. Nigdy bym się nie spodziewała, że to czego mi brakowało samo do mnie przyjdzie. Z worka rozwinęłam przepiękne bryczesy. Miały one kolor pudrowy róż (ciemniejszy) i beżowy lej (pełny). Przez chwile nie mogłam z siebie wydusić słowa. Moje usta były otwarte. Byłam w takim szoku, że moja mama, aż tak się dla mnie poświęca. W sumie było to też dla mnie nieco podejrzane, ale w tamtej chwili nie chciałam o tym myśleć.
- Ja.. ja.. nie mogę ich przyjąć, mamo, wiem że nie stać cię na takie rzeczy dla mnie.. Oddaj je, proszę.- w głębi duszy chciałam je zatrzymać dla siebie, ale musiałam postąpić godnie dobrej córki.
- Ależ nie ma mowy!- zaczęła- Po za tym o pieniądze to ja się powinnam martwić, a nie ty, więc bierzesz je dla siebie, albo się obrażę.
Spojrzałam na mamę błagalnym wzrokiem.
- No dobrze, ale proszę, nie wydawaj na mnie już takich pieniędzy...
- Zmieniając temat, spakowałaś się już- zapytała.
- No tak, chyba tak..- jedno ciągle nie dawało mi spokoju więc zapytałam ponownie- Mamo, nie chcę cię denerwować, ale proszę odpowiedz mi, skąd masz na to pieniądze? Wcześniej nie mogłaś mi nawet sfinansować wyjazdu szkolnego, a teraz? Kupujesz mi ciuchy, które nie kosztują na pewno mniej niż trzy stówy. Martwię się, nie miej mnie za złe...
Mama westchnęła, odwróciła wzrok i po chwili milczenia odpowiedziała:
- Może powinnam ci to wcześniej powiedzieć.. Nie dawno..- zaczęła- Nie dawno poznałam mężczyznę. Jest on z mojej pracy, ma na imię Jonh. Jest bogaty i powiedział, że może nas wesprzeć finansowo.
- Tak bez warunków?- zdziwiłam się.
- No nie, powiedział, że będzie nam pomagał, ale za to całe wakacje muszę spędzić u niego w firmie, pracując. Pierwszym pomysłem było, aby gdzieś cię wysłać, gdzieś gdzie będziesz szczęśliwa. Kiedy usłyszałam o akademii i zobaczyłam koszty, pomyślałam, że to moje koło ratunkowe. Tam będzie ci dobrze, więc czemu nie? Kocham cię Clar i chcę dla ciebie jak najlepiej,
Bez słów rzuciłam się mamie na szyję, przytulając ją z całych sił. Ona była dla mnie najważniejsza, nie myśląc o sobie, chciała, by mi było dobrze. Była najwspanialszą osobą jaką znam.
Puściłam ją i szepnęłam:
- Kocham cię mamo, kocham cię bardzo,
Po tych słowach mama wstała uśmiechnięta i wyszła do kuchni, aby zrobić kolację. Jutro będzie mój ciężki dzień. Musiałam wcześniej położyć się spać. W łóżku jeszcze myślałam o tej sprawie, kim jest Jonh i dlaczego moja mama?
Wtedy przypomniało mi się moje znalezisko.. NASZYJNIK! Wstałam po cichu i wzięłam go z kieszeni moich spodni. Pocierając palcem i szorując zmywaczem do paznokci wreszcie medalik nabrał kształtu. Przypominał małego, galopującego konia. Z tyłu znajdował się jakiś napis. Był bardzo mały i niewyraźny. Przymrużyłam oczy i zobaczyłam napis: Will i Amy Anderson 1993.
Zaraz zaraz, czy to możliwe?! Amy Anderson to przecież moja mama, a Will... Kim był Will? Mój ojciec miał na imię Jacob, więc nie mógł być to on. Co tu się dzieje...
Nie mogłam w to uwierzyć. Rzuciłam naszyjnik na biurko i odwróciłam się na bok zamykając oczy Mam już dość tych tajemnic... Co jeszcze się wydarzy?
~*~*~*~
Rano obudziłam się sama.
To dzisiaj jest ten dzień.. Chciałam zebrać się jak najszybciej, bo wiedziałam, że będę miała więcej czasu na pożegnanie z mamą. Kiedy się podniosłam wszystko było rozmazane i ledwo widziałam na oczy. Poranna toaleta obudziła mnie na tyle, abym trzeźwo myślała. Przez cały ten czas zapomniałam o jednym, która tak na prawdę jest godzina. Zerknęłam na zegarek w telefonie, była 6;30, czyli obudziłam się idealnie (o 8;00 miałam busa). Ubranie miałam naszykowane, w planach był bordowy t-shirt i krótkie, czarne spodenki. Kiedy się już ubrałam wybiegłam do kuchni.
- Jestem gotowa... Co na śniadanie?- zapytałam
- Dzisiaj jajecznica na boczku, czyli coś co lubisz, trzeba dobrze rozpocząć ten dzień.- odpowiedziała mama.
Obym i tak rozpoczęła... Usiadłam do stołu będąc jeszcze trochę zaspana. Oparłam brodę o rękę i siedziałam tak do puki mam nie wtrąciła:
- Uważaj bo gorące- i podała mi śniadanie na stół.
Para dmuchnęła mi w twarz. Odsunęłam się nieco od talerza, który był serio bardzo gorący. Wyszłam z założenia, że trochę podmucham i będzie ok. Wzięłam się do roboty. Wszystko tak pięknie pachniało, że nie chciałam myśleć o tym, że jest gorące. Zanim się obejrzałam wszystko już zjadałam, a raczej wciągnęłam jak odkurzacz. Włożyłam talerz do zmywarki poszłam znieść walizki na dół. Nie było ich dużo... Dobra jak dla mnie i tak wystarczająco za dużo. Walizka, torba, bagaż podręczy w postaci kolejnej, mniejszej torby. I tak połowę z tego nie użyję, ale cóż...
Obie z mamą włożyłyśmy bagaż do samochodu. Teraz zostało tylko dotrzeć na dworzec na czas. Wsiadając do samochodu miałam pewne obawy, ale nie mogłam się teraz wycofać.
- No to będziesz jechała tym pociągiem całe 2 godziny- zaczęła rozmowę mama- pamiętaj, że każdego dnia masz mi pisać jak to jest fajnie! I dzwoń jak będziesz mogła, a jak wrócisz to może pójdziemy obie na jazdę do jakiejś stajni.. Będzie fajnie, pamiętaj, że jesteś moją najukochańszą, najwspanialszą i najpiękniejszą córeczką, która zawsze da sobie radę w życiu, okej?
- Okej - powiedziałam uśmiechając się przy tym.
- I jak dojedziesz na miejsce to do mnie zadzwoń i powiedz czy jest ładnie, jakie okolice, kogo poznałaś. Pamiętasz jak się jeździ konno, prawda? Na pewno prawda!
- Tak mamo, będę pamiętać o... wszystkim tym co mi powiedziałaś.
- Denerwujesz się? Bo ja tak, chyba nawet bardziej niż ty...
- Wątpię...
-A czego się boisz? Nie stresuj się, ja się nie stresuję.
Moja mama zaczynała mnie już trochę śmieszyć, bo cały czas zmieniała zdanie. Po kilkuminutowej rozmowie dotarliśmy na dworzec centralny. Mieliśmy się skierować na peron 3 gdzie miał być mój pociąg. Wysiadłyśmy i skierowałyśmy się w tamto miejsce.
Pociąg do Blackaud odjeżdża za 10 minut!
Kiedy usłyszałyśmy ten komunikat przyspieszyłyśmy tępo. Po chwili byłyśmy już przed pociągiem. Mama weszła ze mną i pomogła mi włożyć walizki do góry.
- No to kochanie do za dwa miesiące- powiedziała mama z łzą w oku.
- Nie płacz, będziemy miały kontakt, obiecuję- starałam się pocieszyć mamę.
- Nie płaczę, trzymaj się, pamiętaj, że jesteś najważniejsza w moim życiu i co by się nie wydarzyło zawsze będziemy razem, nawet na odległość. Kocham cię najmocniej i te dwa miesiące spłyną nam bardzo szybko jeśli będziemy obie tak myśleć. Clar jakby wydarzyło się cokolwiek złego, to przysięgam, że rzucam wszystko i jadę po ciebie, tylko mi powiedz, jasne? Do zobaczenia moja kochana, dorosła córeczko.
Po tych słowach serce mi zmiękło do maksimum i rozkleiłam się na całego. Bez słów, bez myśli, zawsze ona jest dla mnie najważniejsza.
- Muszę iść skarbie, trzymaj się.
- Pa mamo, kocham cię...
Nasze sklejone dłonie puściły się i mama odeszła powoli machając mi jeszcze, aż pociąg odjechał. Czułam się taka samotna, bez nikogo. Postanowiłam wtedy napisać do Chrisa.
Do: Chris <3
Nie chciałam ci o tym wcześniej mówić, bo nie było okazji. Wyjeżdżam do Blackaud, do akademii. Szkoda, że nie obchodziło cię to wcześniej, co najmniej tak to odebrałam. Miłych wakacji kochanie! :)
Byłam oblana łzami, tak na prawdę nie wiedziałam czemu płaczę. Może z bezsilności, ze strachu? Może to mnie przerosło? Ale bolało mnie też to że mój Chris, którego tak kocham, nie odwzajemnia moich uczuć. Złe myśli dotyczące akademii wróciły. Znowu to wszystko mnie dręczyło. Oparłam głowę delikatnie przechylając ją. Nagle poczułam wibrację. Był to sms od...
Od: Chris <3
Mogłaś mi powiedzieć... To nie jest moja wina, nie uciekaj od problemów Clar. Obchodzisz mnie i to bardzo, ale mam ważniejsze sprawy na głowie niż twoje 'odbieranie' rzeczy. Powodzenia w akademii.
Dupek. Obchodzę go, ale ma ważniejsze sprawy na głowie. Może przesadzam? Nie ważne, w sumie akademia pozwoli mi zacząć wszystko od nowa. WSZYSTKO OD NOWA. Było tak wcześnie, ciekawe czemu jeszcze nie śpi... Zdziwiło mnie to, bo Chris zawsze dosypia godziny 12. Ale to nie było teraz najważniejsze... Za niecałe 2 godziny będę w akademii i odbędzie się moja pierwsza jazda. Otarłam łzy z policzków. Byłam gotowa na wszystko, znowu. Czasami słabość daje ci siłę, w moim przypadku często tak jest. Nastawiłam sobie budzik na za półtorej godziny. Postanowiłam się zdrzemnąć, bo nie wytrzymałabym tej presji. Smacznych snów Clar...
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
I oto (przez niektórych) oczekiwany pierwszy rozdział. Mam też kilka informacji dla was. Rozdziały będą dodawane ok. co tydzień, najczęściej w soboty :) Wracając do rozdziału, jak widzicie Clarie jest typową nastolatką ,raz płacze raz się śmieje xd Nie no mimo wszystko ją lubię :D W tym drugim rozdziale to postaram się już wkręcić na sto procent haha. Nie wiem czemu, ale chciałam bardzo szybko skończyć ten rozdział ;o Uważam, że jest całkiem spoko, ale prolog wyszedł lepszy. Mimo wszystko tu więcej się dzieje. I chciałabym podziękować Szałwii za komentowanie i bycie aktywną na moim blogu bo to wielka przyjemność że ktoś to czyta. Do zobaczenia za niedługo papap :**
AlvyWays