czwartek, 25 grudnia 2014

Święta święty czas tuż tuż ;D

Pierwsza gwiazdka już na niebie, wszyscy siedzą obok siebie.
Uśmiechnięci promienieją, cóż się dziwić? spójrz na niebo!
Gwiazdka jest tam roześmiana, która życzy wszystkim nam:
Zdrowia, szczęścia, dni szczęśliwych, dużo koni, dużo jazd,
abyśmy spędzili wspólnie bardzo miły, fajny czas.

W Nowym Roku, dużo śniegu, dla tych co go lubią.
Ulepimy z niego konie, co zawożą  do krainy śniegu.
A w krainie koni śnieżnobiałych masa, wszystkie
są siwe, każda, każda rasa.
Dosiądziemy z nich każdego i ruszymy w drogę,
pełną szczęścia i miłości zimową przygodę.

Teraz jednak nie czas myśleć właśnie o tym.
Dzielimy się teraz pięknym opłatkiem złotym.
Składamy sobie życzenia i myślimy o jednym:
Aby wszystkim ten rok się udał i był przyjemny.

Mama karpia już podała, ale to nie mój smak,
ja zajadam kluski z makiem tak jak mój psiak.
Może trochę zjem pierogów, wiem wypiję barszcz!
Będzie to bardzo mile spędzony czas!

~*~*~*~

Wiem tyle- poetka ze mnie nie będzie haha xd przechodząc do rzeczy życzę wam Wesołych świąt, dużo prezentów, szczęścia, miłości i wszystkiego czego sobie zapragniecie. Oczywiście dużo koni i jazd <3 A tak to gdzie spędzacie święta? I jak idą przygotowania? :D Piszcie ja czekam na wasze komentarze i jeszcze raz Wesołych świąt :)

                                                                         ~*~*~*~
MOI DRODZY! Nie wiem jak to się stało, ale ten post nie opublikował się wczoraj :( 
Korzystając z okazji możecie mi napisać jak święta i no w sumie to jeszcze się one nie skończyły więc .. :D 


AlvWays <3



poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 4

Malibu, jak dla mnie bardzo ładne imię dla konia, tylko ciekawe czy koń ma taki ładny charakter jak imię... Wychodzi na to, że muszę zacząć szykować się do mojej pierwszej jazdy.
 Wróciłam do pokoju. Lucy już tam była.
- Kogo wylosowałaś?- zapytała z zupełnie innym nastawieniem.
- Ja.. Malibu. A ty?
- O proszę! Mało kto dostaje Malibu na pierwszą lekcje, tata, to znaczy pan Brain uważa, że nie każdy może na nim jeździć. Jest w pewien sposób wyjątkowy. Cała jego historia jest jakaś... tajemnicza. Może to dziwne, ale ten koń niej jest zwykłym koniem.. Ale co tam będę przynudzać, ja dostałam Blue Boy'a. Jest moim koniem, więc...
Zaciekawiło mnie to co powiedziała dziewczyna. Dlaczego akurat ja mam Malibu? I ta tajemnica... jaka tajemnica?
Milion myśli zaczęło mnie dręczyć.
- Za 40 minut mamy jazdę, szykuj się bo konia trzeba szykować.- powiedziała Lucy.
Założyłam moje nowe bryczesy, przebrałam bluzkę. Usiadłam na łóżku czekając na Lucy. Chciałam zapomnieć jak na początek mnie potraktowała, bo było widać że się stara być dla mnie miła.
- Idziemy?- zapytała po pewnym czasie.
- Idziemy- odpowiedziałam stanowczo.
  Kiedy wyszłyśmy z pokoju udałyśmy się w stronę padoku. Stamtąd miałyśmy zabrać nasze rumaki.
- Widzisz tego srokatego ogiera?- To Blue Boy- powiedziała.
Ogier bardzo mi się spodobał, jednak nie mogłam doczekać się spotkania z Malibu.
- A Malibu?- zapytałam.
Dziewczyna złapała konia za niebieski kantar i przyczepiła do niego uwiąz.
- Musisz go poszukać, dam ci podpowiedź, jak zobaczysz rudego ogiera z małą, białą plamką na środku czoła, to będzie Malibu.- powiedziała.
Na początku myślałam, że pójdzie ze mną, jednak pozory mylą...
 Szłam prosto przed siebie mijając inne konie. Nagle usłyszałam, że ktoś za mną idzie.
- Asmeen!- powiedziałam. Wydawało mi się, że klaczka ucieszyła się na mój widok. Postanowiła mi towarzyszyć w poszukiwaniu Malibu.
- No mała, może byś mi tak pomogła?- szepnęłam do konia.
Niespodziewanie zauważyłam, że to już koniec padoku. W takim razie gdzie mój ogier?
Stanęłam i zaczęłam się rozglądać. Nie miałam pojęcia gdzie znajdę tego konia. Zaczęłam się wracać, kiedy nagle usłyszałam głośne rżenie. Odwróciłam wzrok i zaczęłam iść w stronę dźwięków. Stanęłam kilka metrów od siatki oddzielającej padok. Był tam lasek. Nagle zobaczyłam w krzakach rudy ogon. Pobiegłam tam i zobaczyłam coś czego nie powinnam. Malibu leżał tam. Miał całą nogę we krwi. Nie miałam pojęcia co się stało. Musiałam jak najszybciej pobiec po pomoc. Za długo byłoby biec. Nie myślałam w tej chwili o konsekwencjach. Wsiadłam na Asmeen, na oklep.
- Ufam ci kochana, ufasz mi?- szepnęłam.
Od razu po tym dałam mocny sygnał do galopu i ruszyłam w stronę stajni. Omijałam wszystkie przeszkody. Czułam się taka wolna. To było najwspanialsze 5 minut w moim życiu.

*~*~*~*~*
Wpadłam do stajni jak oparzona. Wszyscy patrzeli na mnie zdziwieni..
- MALIBU, ON KRWAWI, MUSICIE MU POMÓC!- krzyczałam.
Wszyscy patrzeli na mnie jak na wariatkę. Nikt nie odzywał się przez kilka chwil.
- Jest biały dzień Clarie, co by mogło stać się Malibu, przecież wszystko jest tak zabezpieczone, że koniom nic by się nie stało...- powiedziała Lucy.
W tej właśnie chwili z kanapy zerwała się Katie.
- NIE SŁYSZYCIE?! MALIBU! PRZECIEŻ SOBIE TEGO NIE WYMYŚLIŁA?!- krzyknęła i zaczęła biec w stronę padoku. Pobiegłam za nią.
- GDZIE ON JEST?- krzyczała.
- Na samym końcu.. Ale wiem co zrobimy...- powiedziałam.
Od razu po wejściu na padok stała Asmeen. Pokazałam na nią mówiąc:
- Wsiadaj!
- Żartujesz? - zapytała lekko zirytowana.- Przecież to dzikus, nie wsiądziesz na nią...
Zdziwiły mnie słowa dziewczyny, ale w tej chwili nie było czasu na rozmowę. Zawołam klacz i wskoczyłam na nią.
- Mamy mało czasu, wsiadasz?- zapytałam.
- Czekaj, nie udźwignie nas- powiedziała.
Najbliżej nas stał wtedy Chipicao. Zawołała go głośnym gwizdnięciem.
- Jedź, dogonię cię..
Dałam Asmeen sygnał do galopu i ruszyłam przed siebie. Miałam nadzieję, że Kat jedzie za mną. Nie miałam zamiaru się odwracać. Starałam się nie myśleć o słowach Katie :To przecież dzikus... Nie spodziewałam się, że ten koń jest taki... Dziki....

 *~*~*~*~*~*~*

I takim oto słowem kończę spóźniony rozdział 4. Uważam, że rozdział jest trochę krótki i wszystko za szybko się dzieje ale cóż... Ogólnie to dowiedzieliście się trochę o Malibu i lepszej stronie Lucy. Ale czy zachowa ona tą jedną, lepszą stronę? ^^ W następnym rozdziale zobaczycie finish misji ratunkowej pt "Malibu". Trochę tutaj pofantazjowałam więc się nie dziwcie haha xd No wiec ogólnie jest jak jest. Teraz jestem na Malcie (wigilia), więc możecie się spodziewać szybszego rozdziału 5. Może pojawić się np. w piątek, ale nie na 100%. Przed końcem powiem wam, że życzę wam wszystkim wesołych świąt i możecie się niedługo spodziewać świątecznej notki :) Papa :**

AlvyWays :>

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 3

Przed mną stała wielka brama z napisem 'Akademia UnderCover'. Byłam oszołomiona.
- Idziemy?- zapytał Tylor.
Pokręciłam głową i wspólnie przekroczyliśmy bramę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielka, ogromna stajnia. Dobiegały z niej różne odgłosy ludzi, jak i koni. Na prawo były dwie ujeżdżalnie, jedna większa od drugiej. Na lewo był padok. Oparłam się o płot, który zamykał padok i zaczęłam cmokać z nadzieją, że jakiś koń do mnie podejdzie. Stały tam trzy konie jedzące siano innych nie było widać. Niespodziewanie jeden z trójki podszedł i delikatnie dotknął mojej dłoni. Był przepiękny, mogę nawet powiedzie, że najpiękniejszy z koni, których do tej pory widziałam. Miał jasno izabelowatą maść i piękne, brązowe oczy. Rozpoznałam rasę- achał-tekiński. Pogłaskałam konia po miękkim poliku.
- Hej piękna- szepnęłam.
- Poznaj Asmeen- rzekł Tylor- W sumie to dziwne, bo rzadko kiedy podchodzi do nieznajomych, wychodzi na to, że cię polubiła.
Uśmiechnęłam się.
- Też cię polubiłam mała- powiedziałam z uśmiechem.
- Chodź, zaprowadzę cię do stajni i poznam z resztą- zawołam Ty.
Poszłam za nim. Zatrzymaliśmy się przy stajni. Popatrzyliśmy na siebie. Ty złapał mnie za rękę i oboje weszliśmy do środka. W środku były puste boksy, na lewo były drzwi. Weszliśmy tam i zobaczyłam nowe twarze.
- Kogo my tu mamy, jakaś twoja nowa Ty?- odezwała się jedna z dziewczyn. Miała dość długie blond włosy i niebieskie oczy.
- Zabawne Kat.- powiedział nieco zbulwersowany Tylor.- Poznajcie Clarie, jest tutaj nowa, przyjechała do akademii na wakacje.
- Jestem Katie- wyciągnęła do mnie dłoń blondynka.
- Eee, ja jestem Clar- powiedziałam nieśmiało.
- Poznaj Rebbece, Aly i Kat już znasz.- przedstawił mi ich chłopak.
Uśmiechnęłam się do wszystkich nieśmiało.
- Może pokazać ci twój pokój?- zapytał chłopak.
- Nie, Ty- przerwała Kat- Ja to zrobię, trzeba ją oswoić do towarzystwa- skończyła i puściła mu oczko. Zrobił ruch ręką, co miało oznaczać, żebym za nią szła. Wyszłyśmy ze stajni.
- A tak w ogóle to skąd jesteś Clar- zapytała pierwsza.
- Ja jestem z Amblake. Nie daleko w sumie..
- O, mam rodzinę w Amblake.- zaśmiała się dziewczyna.- Przypadł ci jakiś koń do gustu?
- Dopiero tu przyjechałam, ale Asmeen jest spoko. Wydaje się miła.
- Asmeen jest ok, masz rację.
- A jaki jest twój ulubiony koń jeśli masz?- zapytałam.
- Haha, mam tu swojego konia. Ma na imię Nestie. Taka gniadoszka, wkrótce ją poznasz. O jesteśmy!
Stanęłyśmy przed kolejnym wielkim domem. Był bardzo ładny, miał czerwony dach i kremowe ściany. Kiedy weszłyśmy do środka przed mną był przedpokój i kilka drzwi. Na każdym z nich były imiona. Pod numerem 5 znalazłam moje imię i nazwisko.
- No proszę, masz pokój z Lucy Brian. Fajna z niej dziewczyna, polubicie się.
Spojrzałam na kartkę. Różowym mazakiem było dokładnie napisane Clarie Anderson.
- A ty gdzie masz pokój?- zapytałam
Tuż obok, jestem sama, więc możesz czasami do mnie wpadać. Teraz rozpakuj się i za 20 minut mamy spotkanie z szefem. Później pierwsza lekcja, może Asmeen ci przypadnie? Spotykamy się w stajni.
Weszłam do pokoju. Był przepiękny. Ściany miały kolor brązowo- beżowy, a na nich mnóstwo medali i pucharów. Obok siebie stały dwa łóżka, a na przeciwko nich wielki telewizor. Było tam jak w niebie. Podeszłam do jednego z pucharów. Było napisane Lucy Brain, I miejsce w zawodach skokowych klasy P.
Przytargałam walizkę obok łóżka i zobaczyłam, która z szaf jest moja. Obok mnie była ogromna szafa, jak dwie moje. Otworzyłam ją i była cała zajęta. Niespodziewanie za moimi plecami usłyszałam Ekhem.. Odwróciłam się i zobaczyła za sobą dziewczynę o rudo- brązowych włosach.
- Jaa, ja jestem z tobą w pokoju, przepraszam, szukałam mojej szafy..
Dziewczyna popatrzyła na mnie.
- Widać, że nowa...- powiedziała i poszła na swoje łóżko.
- Jestem Lucy, a ty?- zapytała.
- Clarie Anderson. Przyjechałam tu na wakacje.- odpowiedziałam
- A tak w ogóle, to tu jest twoja szafa- Lucy wskazała na równie dużą szafę.
- Dzięki,

~*~*~*~*~
Kiedy rozpakowałam rzeczy, nadszedł czas na pierwsze spotkanie z całą ekipą. Wyszłam z pokoju wraz z Lucy i obie poszłyśmy do stajni. Wszyscy już tam byli. Na środku siedział starszy mężczyzna, domyśliłam się, że to ten 'szef' o którym mówiła Kat. Zajęłyśmy miejsca i zapadła cisza.
- Więc witam was serdecznie w akadmii Horselive, nazywam się Jack Brain i jestem właścicielem tej oto akademii. Wstępnie powiem, że już dzisiaj każdy z was dostanie konia, za którego będzie odpowiedzialny przez ten tydzień, po tygodniu zobaczycie co dalej. Zaraz zobaczycie na rozpisce kogo wam przydzielono. Miłej zabawy, resztę dowiecie się w swoim czasie. 
Wszyscy rozbiegli się do rozpiski. Ja poczekałam, aż się rozejdą. Zaczęłam na kartce szukać mojego imienia. Clarie Anderson- Malibu. 

~*~*~*~*~*~
No i jest rozdział 3. Teraz  już Clar poznała większość ludzi w akademii. Akcja się rozkręca. Przepraszam, że dodaję rozdział teraz, ale pisałam go wczoraj wieczorem i nie zdążyłam, Nie jest on za długi, ale jak dla mnie jest ok. Życzę miłego czytania

AlvyWays :>

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 2

Obudziły mnie najróżniejsze dźwięki z telefonu. O tak, to właśnie urok mojego budzika. Przeciągnęłam się i wyłączyłam 'skrzeczące' urządzenie. Równo za 10 minut będę wysiadać. Potem czekało mnie 10-15 minut piechoty..  Nie wiedziałam jak ja to przejdę. Po chwili pociąg z się zatrzymał i wysiadłam obłożona torbami. Nie przyjdę tego... Zerknęłam na mapkę, która powiedziała mi gdzie mam iść. Lewo, prawo, czy prosto? Oki, wyszło, że idę na lewo. Iść wcale mi się nie chciało, ale co poradzić? Później, a raczej po 5 minutach 'wleczenia' się po uliczkach postanowiłam zrobić sobie przerwę. Usiadłam na ławce i wyciągnęłam telefon. Był to czas na pogadanie z mamą. Wyciągnęłam telefon i od razu wybrałam jej numer.
<łączy> -Halo? Mama?- zapytałam jakbym nie wierzyła, że zaraz z nią porozmawiam.
-Clarie? Clar? To ty? Już jesteś na miejscu?- posypało się miliard pytań.
- Nie, muszę jeszcze dojść, można powiedzieć, że teraz mam przerwę. Co robisz?
- Sprzątam, jak podróż?
- Ehh, w sumie okej, nic ciekawego się nie zdarzyło.
- Yhym... No to może zamów sobie taksówkę jak nie chce ci się iść?- zaproponowała mama.
- W sumie to niezły pomysł, postaram się coś załatwić.
- No to ty załatwiaj, a ja idę dalej do roboty. Zadzwoń jeszcze jak będziesz na miejscu, kocham cię.
- Pa mamo, ja ciebie też.
Rozłączyłam się. Zaczęłam analizować gdzie mogę znaleźć jakąkolwiek taksówkę. Zabrałam walizkę i ruszyłam na przód w poszukiwaniu szczęścia. Mijało mnie milion samochodów, ale co dziwne, żadna taksówka. Zatrzymałam się i zaczęłam machać, aby ktoś się zatrzymał. Może jest tu jakiś uczciwy pedofil  człowiek, który zawiezie mnie pod akademie... Niespodziewanie (bo sama się tego nie spodziewałam) podjechał do mnie jakiś chłopak na motorze. Wjechał na chodnik i zdjął z głowy kask.
- Czekasz na kogoś piękna?- zapytał szarmancko.
- Emm, w sumie to tak- odpowiedziałam z lekkim rozbawieniem.
Popatrzyłam na szatyna zagryzając wargę. Przystojny był, nawet bardzo.. ALE ZARAZ, Kogoś ON MI PRZYPOMINA...
- TYLOR?!- powiedziałam nie dowierzając.
- Eee, znamy się?- zapytał.
- To ja, Clarie Anderson. Pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do 6-klasy i ...- przerwałam bo jego mina była dość dziwna.
- Ale ja nie nazywam się Tylor, jestem... Max- odpowiedział.
- Eeee... słucham? Ty? Ja? E, przepraszam pomyliłam cię z kimś- odpowiedziałam speszona.
Niespodziewanie chłopak podbiegł do mnie, podniósł i zaczął się głośno śmiać. Ja od razu przewidziałam jego żarty, zawsze na coś mnie nabierał.
- Wiedziałam- powiedziałam cała roześmiana.
Opuścił mnie i przytuliliśmy się bardzo mocno. Do tej pory pamiętam jak był moim najlepszym przyjacielem. Zawsze w niedziele chodziłam do niego na podwieczorek. To były czasy...
- Ale zbieg okoliczności, co słychać Clarino?- powiedział z uśmiechem.
- Nie jestem Clarina, no- zaśmiałam się- U mnie chyba dobrze, a co u ciebie, tyle się nie widzieliśmy...
- Teraz jestem tutaj w akademii, zaraz tam jadę. Zatrzymałem się bo od razu cię rozpoznałem, ty też nic się nie zmieniłaś!
Entuzjastycznie zaczęliśmy wspominać dawne czasy aż w końcu zapytałam:
- Podwiózłbyś mnie na Baker Street? Ja też się wybieram do akademii.
- Baker Street? Właśnie tam jadę, chyba razem trafiliśmy na tą samą akademię.
- Jeździsz konno?- zapytałam nie dowierzając.
- Od kąd tu trafiłem... Czekaj gdzieś tu można wypożyczyć przyczepę, włożymy tam twoje walizki, poczekaj na mnie chwilę, zaraz wrócę.
Wsiadł na motor i pojechał na prost siebie. Ja czekałam z nadzieją, że zaraz się pojawi. Byłam taka podekscytowana..
*~*~*~*  

Po kilku minutach Ty przyjechał ponownie z małą przyczepką. Włożyłam tam moje torby i usiadłam za nim na motorze. Rozpalił motor. Jak tylko ruszyliśmy moje włosy poleciały mi na twarz. Nic praktycznie nie widziałam. Kiedy jednak zobaczyłam coś, byłam oszołomiona. Wszystkie uliczki tętniły życiem. Zielone barwy nadawały krajobrazowi pięknego stylu. Było cudownie. Zaczęłam rozmyślać i przypomniało mi się moja pierwsza randka z Chrisem. Wtedy też było lato, tak piękne jak to... Zabrał mnie do parku i pocałował mnie pierwszy raz. Teraz było tak inaczej... Zaczęło się od tego jak poszliśmy do liceum.. On na początku był taki czarujący, miły... Teraz jest też okej, ale to nie to samo.. Może chodzi o naukę? Nie, nie mam do niego żadnych pretensji.

                                                                         *~*~*~* 

- Okej, to tutaj, witaj w akademii Horselive...

                                                                 *~*~*~*~*~*~*~* 
Oks, jest ten rozdział jaki jest. Ale zanim poruszę jego temat życzę wam wesołych mikołajek :D Mam nadzieję, że prezenty dopisały, bo mi bardzo :)) Święta tuż tuż. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam święta :DD Oki tyle, wracając do rozdziału. Muszę się wam przyznać, że pisałam ten rozdział cały tydzień a jest najkrótszy ze wszystkich xd Nie mogłam się jakoś za niego zabrać, ale cóż. Teraz pod koniec mogłam się rozkręcić i w sumie jestem nawet zadowolona, b jest o mieście, Chrisie i jest Tylor, którego jeszcze zdążycie poznać :) Nie chcę się za bardzo rozpisywać więc to tyle. A WŁAŚNIE! Baaaaaaaardzo wam dziękuję, bo pod moim rozdziałem nr 1 było aż 50 wyświetleń!! Tak, jaram się bo dla mnie to bardzo dużo XD Życzę miłego czytania i wesołych mikołajek jeszcze raz :) Pozdrawia was mikołaj z mojej stajni haha ;D



AlvyWays